Barwiarka i TRIZ, czyli reminiscencje z III Maratonu TRIZ

Czy TRIZ może mieć zastosowanie w Utrzymaniu Ruchu? Czy nadaje się nawet do najprostszych urządzeń? Zobacz, co zaskoczyło Macieja Białkowskiego, kierownika serwisu z branży medycznej. 


O istnieniu równie egzotycznej rzeczy jak TRIZ nie miałem najmniejszego pojęcia, do zeszłego września, kiedy Szef – w związku z planami rozpoczęcia produkcji postanowił wysłać kilkoro z nas na szkolenie. Nawet w drodze na zajęcia miałem poważne wątpliwości czy sama idea, nie mówiąc o korzyściach płynących z metody – da się w ogóle zastosować w naszej niewielkiej, handlowej firmie. Zwłaszcza, że nawet mój własny, najbardziej techniczny dział, jakim jest serwis, skupia się głównie na przywracaniu urządzeń do oryginalnego, zamierzonego przez producenta stanu. Na żadne innowacje z zasady nie ma tu miejsca – no może poza jednym wyjątkiem: kiedy kończy się okres gwarancji, a problem lubi się powtarzać – dokonujemy niewielkich przeróbek by szanować swój czas i pieniądze klienta.


Jedziemy na szkolenie TRIZ

Tak czy inaczej nadszedł koniec września, a za nim październik – pojechaliśmy na szkolenie. Prowadzący, poprosił nas uprzednio o przygotowanie krótkiej relacji z problemów, z którymi stykamy się w codziennej pracy lub życiu – tak by mogły one posłużyć, jako ćwiczebny materiał dla wszystkich uczestników i nas samych.

Z własnej praktyki przykładów miałem aż nadto, ale wybrałem zdarzenie z jednego ze szpitali, gdzie pracuje barwiarka, którą zainstalowaliśmy kilka lat temu.

Zdj. Przykładowa barwiarka, czyli karuzelowy automat barwiący, źródło: marfour.com.pl

 

Czy jest barwiarka?

To niezbyt skomplikowane urządzenie służące do zabarwienia preparatów tkankowych w celu ułatwienia rozpoznania diagnostycznego podczas obserwacji pod mikroskopem. Lekarz oglądający preparat dzięki barwnemu kontrastowi szybciej i łatwiej rozpoznaje elementy i stan tkanki oraz poszczególnych komórek. Sama barwiarka ma za zadanie odtworzyć ruch ludzkiej ręki: prosty chwytak unosi koszyczek wypełniony szkiełkami i wkłada je kolejno do różnych odczynników chemicznych. Jest jednak pewien szkopuł: kilkakrotnie w czasie trwania pracy konieczne jest wypłukanie szkiełek pod bieżącą wodą, w maszynie jest więc przyłącze wodne, a do obsługi stacji płuczących zainstalowano dwa zawory. Niby najprostsze na świecie i powszechnie stosowane rozwiązanie: przecież tak działa każda pralka czy zmywarka…

 

Problem

W jednym konkretnym szpitalu jednak po kilku latach coś poszło nie tak: zawory owszem otworzyły się, ale już nie zamknęły – przytkany nieco osadem z barwników wąż nie zdołał odprowadzać dłużej wody, która dostała się do wnętrza maszyny i zniszczyła całą elektronikę.

Koszt naprawy: kilka tysięcy złotych. Pojechaliśmy z wizytą – na miejscu okazało się, że zawinił osadzający się kamień kotłowy. Kamień zebrał się na tłoczkach zaworów i zablokował je tak skutecznie, że leciwe sprężyny już nie zdołały ich cofnąć na miejsce. Klient był znany i bardzo lubiany, postanowiliśmy zatem nieco tą maszynę uodpornić na takie zdarzenia w przyszłości.

Zamontowaliśmy lepsze zawory, których poszczególne elementy można wymieniać w miarę zużycia. Zamontowaliśmy pływak przeciw przepełnieniowy oraz podłączyliśmy go do alarmu dźwiękowego. Na koniec dodaliśmy filtr z kationitem, aby zredukować ilość kamienia kotłowego.

Barwiarka pracuje prawidłowo od jakiegoś czasu i zdawało mi się, że historia ta obrazuje nasz serwisowy sukces. Ponieważ brak było innych chętnych w ramach ćwiczeń – wzięliśmy barwiarkę na TRIZ-owy warsztat. Jeszcze na etapie parkingu pomysłów doszliśmy do wniosku, że więcej wymyślić specjalnie się nie da, co prawda dodaliśmy jeden zawór bezpieczeństwa, drugi awaryjny odpływ oraz przypomnienie w oprogramowaniu o wymianie filtra zmiękczającego wodę. Ale na tym koniec.

 

Macierz sprzeczności naprowadza na zupełnie nowy kierunek poszukiwań

Przechodzący obok Michał Hałas zapytał o postępy, które po krótce przedstawiliśmy. Ku naszemu zdziwieniu prowadzący zasugerował, aby nie poprzestawać na tym i spróbować przełożyć problem na język sprzeczności. Po kilku chwilach mieliśmy komplet par i najczęściej sugerowanych rozwiązań. Jedno z nich uparcie się powtarzało: zasada 28 – zastąp interakcję mechaniczną. Tu artykuł o macierzy rozwiązywania sprzeczności technicznych.

 

Eureka

Ha-ha pomyślałem – wolne żarty – zastąp mechanikę w urządzeniu mechanicznym! Ale wśród podpowiedzi widniało: „UŻYJ PÓL” magnetycznego, elektrycznego, elektrostatycznego… hmmm. Nagle błysk w głowie: przypomniały mi się lata 90’ i reklamy zestawów do odbioru telewizji satelitarnej i… magnetyzery. Faktycznie, istniało coś takiego: montowało się to na rurze doprowadzającej wodę do pieca i problem z kamieniem kotłowym znikał. Szybko sprawdziliśmy w Internecie, czy magnetyzery to faktycznie skuteczna metoda walki ze zbyt twardą wodą. Okazało się, że owszem, pod warunkiem, że są opracowane współcześnie i prawidłowo zainstalowane! A więc okazało się, że jednak dało się wymyślić coś więcej!

 

Konkluzja

Przyjrzeliśmy się dotychczasowym pomysłom: nie były złe, fakt, ale koncentrowały się na minimalizacji skutków już powstałej awarii. Ten jeden prosty pomysł skierowany na profilaktykę, pozwalał ominąć większe modyfikacje maszyny, natomiast eliminował skutecznie przyczynę problemu. Koszt – banalny w porównaniu z kosztami awarii. Zaskoczeni przedstawiliśmy pozostałym kursantom nasze odkrycie. Uśmiech prowadzącego powiedział resztę.

 

Autorem reminiscencji jest uczestnik szkolenia TRIZ Basic w ramach III Maratonu TRIZ – Maciej Białkowski. Tekst pod ochroną praw autorskich.